W meczu na szczycie siatkarze Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle musieli uznać wyższość rywali, tym samym bełchatowianie zrewanżowali się naszej drużynie za porażkę w pierwszej rundzie fazy zasadniczej.
Zaległy mecz 18. kolejki PlusLigi rozpoczęliśmy składem: Łukasz Kaczmarek, Marcin Janusz, Aleksander Śliwka, Kamil Semeniuk, David Smith, Norbert Huber, Erik Shoji (libero).
Spotkanie rozpoczęło się po myśli naszego zespołu, udany start ZAKSIE zagwarantował Kamil Semeniuk, nasz przyjmujący najpierw zapunktował celnym atakiem, następnie popisał się serią zagrywek, przy której kędzierzynianie wyszli na prowadzenie (3:0). Równie dobrze na siatce spisywali się Aleksander Śliwka i Łukasz Kaczmarek, po chwili było już 6:2. Przyjezdni zdołali odrobić nieco straty, nasz zespół nie ustrzegł się potknięć i gra się wyrównała jeszcze przed przekroczeniem progu dziesięciu zdobytych punktów (9:7). Bełchatowianie zdołali doprowadzić do wyrównania, cierpliwa gra ekipy trenera Cretu po raz kolejny opłaciła się, szczęśliwe dla naszego zespołu okazało się ustawienie z Marcinem Januszem w polu serwisowym i prowadziliśmy 14:11. Na kolejny zwrot akcji nie musieliśmy długo czekać, Skra zdołała wyrównać (14:14), zmuszając tym samym do reakcji naszego trenera. Kolejne zagrania Łukasza Kaczmarka uspokoiły sytuację (17:15). W kluczowej fazie seta czujni w bloku goście zdołali odwrócić sytuację (21:22), końcówka seta to wymiana sił w ataku, niestety tę wymianę ciosów lepiej przetrzymali goście, wygrywając 25:23.
Znakomite zagrywki Łukasza Kaczmarka były gwarantem prowadzenia na początku kolejnej partii meczu (3:0). Podobnie jak w odsłonie premierowej gra dość szybko się wyrównała, spora w tym zasługa celnych zagrań Kooy’a. Na punktowe serwisy naszego atakującego tym samym odpowiedział Atanasijević i walka rozpoczęła się od nowa. Po etapie gry na styku szybciej do głosu doszli podopieczni Gheorghe Cretu, kolejne zagrania Norberta Hubera na środku siatki i spryt Marcina Janusza przyniosły oczekiwane rezultaty (11:7), zmuszając trenera Kovaca do sięgnięcia po przerwę na żądanie. Pauza nie wybiła z rytmu naszego zespołu, konsekwentnie blok przeciwnika obijał Łukasz Kaczmarek, nie do zatrzymania na środku siatki był Norbert Huber (14:10). Równie dobre noty na skrzydłach zbierał Aleksander Śliwka i to ZAKSA kontrolowała sytuację, prowadząc w końcówce 16:12. Sytuację gości próbował ratować Mateusz Bieniek, środkowemu rywali odpowiadali Kamil Semeniuk z Łukaszem Kaczmarkiem i niezmiennie utrzymywaliśmy kilkupunktowe prowadzenie (19:17). Niestety podobnie jak w pierwszym secie również tym razem nie ustrzegliśmy się nerwowości, zagrywki Mateusza Bieńka w kluczowej fazie seta pozwoliły przyjezdnym wyjść z opresji (24:23), a skuteczność Atanasijevicia w kontrach odwróciła sytuację (24:25). Nie było to jednak ostatnie sowo ZAKSY, czujna gra Erika Shoji w obronie i skuteczność Norberta Hubera w ataku pozwoliły odzyskać prowadzenie (27:26). Gra na przewagi sprzyjała jednak przyjezdnym, as serwisowy Kooya zakończył partię (27:29).
Scenariusz z dwóch pierwszych partii, kiedy to nasz zespół odskoczył nieco rywalom na starcie (3:0), żeby wrócić do gry na styku (6:6) powtórzył się również w trzecim secie. Rywalizacja punkt za punkt, przy wymianie ciosów na siatce, zakończyła się przy stanie 8:8. Sygnał do ataku dał swoim kolegom Norbert Huber, skuteczny atak naszego środkowego był dopiero początkiem budowania prowadzenia. Przy kolejnych zagraniach zwieńczonych atakami ze środka i sprytnym zagraniu Łukasza Kaczmarka trener gości musiał reagować (11:8). Przerwa na żądanie bełchatowian nie wybiła naszego zespołu z rytmu, prawdziwą serię zagwarantowały ZAKSIE zagrywki Norberta Hubera, i tak prowadzenie wzrosło do ośmiu oczek (17:9). W ślady swojego kolegi poszli jeszcze Marcin Janusz i Aleksander Śliwka, siła serwisu kędzierzynian odbierała przyjezdnym argumenty i w końcówce seta ZAKSA prowadziła 21:12. Swoje noty na środku siatki poprawiali jeszcze David Smith z Norbertem Huberem (24:15). Bełchatowianie walczyli jeszcze o przedłużenie losów seta (24:19). Seta atakiem z lewego skrzydła zakończył Aleksander Śliwka (25:19).
W czwartym secie dość szybko bełchatowianie przekonali się o sile kędzierzyńskiego bloku (4:4), tym razem na dłuższej przestrzeni rywalizacji żadna z ekip nie była w stanie wypracować wyższego prowadzenia. W dłuższych wymianach pewnie kolejne akcje kończyli Aleksander Śliwka z Davidem Smithem, dzięki czemu to nasz zespół był o krok dalej. Przy wymianie ciosów w ataku mogliśmy liczyć na Kamila Semeniuka, podczas gdy Dick Kooy nie ustrzegł się błędów na siatce. Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, po ataku Hubera prowadziliśmy 11:9, aby przy kolejnych kontratakach w wykonaniu gości ponownie znaleźć się w roli ekipy odrabiającej straty (12:14). Zerwane ataki Ebadipura i czujna gra naszego zespołu na siatce zmusiły trenera Kovaca do reakcji, tym razem to ZAKSA prowadziła trzema punktami (18:15). Niestety tej zaliczki nie zdołaliśmy utrzymać, ponownie problemy sprawiło nam ustawienie z Mateuszem Bieńkiem na zagrywce (20:21). Na kolejne zagrania Hubera odpowiadał Kłos i tak ponownie byliśmy świadkami seta rozstrzyganego w grze na przewagi (22:23, 24:24). Niestety ponownie sportowe szczęście sprzyjało gościom, którzy wygrali 27:25.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – PGE Skra Bełchatów 1:3
(23:25, 27:29, 25:19, 25:27)
Podziel się!