Podział punktów w Kędzierzynie-Koźlu

Cuprum Lubin sprawił niespodziankę, w meczu 25. kolejki wygrywając z liderem PlusLigi. Nasz zespół miał swoje szanse, prowadziliśmy 2:0 w meczu, goście zdołali jednak odwrócić losy tego spotkania, triumfując 3:2.

Nasz zespół spotkanie rozpoczął w nieco przebudowanym składzie, na boisku od pierwszych akcji pojawili się Łukasz Kaczmarek, Krzysztof Rejno, Benjamin Toniutti, Aleksander Śliwka, Dominik Depowski, David Smith i Paweł Zatorski (libero).

Już pierwsze akcje meczu układały się po myśli naszego zespołu, mocny start zapewniły nam ataki Olka Śliwki to ZAKSA prowadziła 3:1. Niestety nasz zespół nie ustrzegł się potknięć, a przyjezdni wykorzystując tę szansę wrócili do gry (3:3). Rywalizacja na styku nie trwała jednak długo, sygnał do ataku dał swoim kolegom Łukasz Kaczmarek. To właśnie punktowe zagrywki naszego atakującego pozwoliły ZAKSIE odzyskać dwa oczka zaliczki (6:4). Przyjezdni nie ustrzegli się błędów w ataku, tego typu problemów nie miał nasz zespół, pewnym punktem na środku siatki był Krzysztof Rejno, regularnie blok przeciwnika obijał Łukasz Kaczmarek i utrzymywaliśmy dwupunktowy dystans. Kiedy o sile bloku kędzierzynian przekonał się Wojciech Ferens przy stanie 14:11 trener Fronckowiak przerwał grę. Po wznowieniu rywalizacji Ferens zrehabilitował się za to potknięcie, goście próbowali zniwelować dystans, ta pogoń przyniosła oczekiwane rezultaty i w końcówce seta, dzięki serii zagrywek Jimeneza  było 20:20. Niezmiennie jednak to nasz zespół dyktował warunki, kolejne bloki Kaczmarka na Maruszczyku i autowe zagrania Tavaresa sprzyjały naszej drużynie. Po chwili as serwisowy Bena Toniuttiego dał nam pierwszą piłkę setową, przy stanie 24:20. Goście nie zdołali zatrzymać rozpędzonej ZAKSY, kropkę nad „i” postawił Łukasz Kaczmarek (25:20).

Kolejny fragment meczu rozpoczął się nieco lepiej dla lubinian (2:4). Celne ataki Kamila Semenuka i Łukasza Kaczmarka sprzyjały naszej drużynie, ZAKSA w ekspresowym tempie odzyskała kontakt  rywalem, a przy sprycie na siatce Bena Toniuttiego wyrównaliśmy (7:7). Chwilę później o skuteczności naszego bloku przekonał się Jimenez i to kędzierzynianie prowadzili. To była dopiero próbka możliwości podopiecznych Nikoli Grbicia. Ataki Kaczmarka i błędy na siatce Jimeneza zwiększyły dystans do trzech oczek (12:9). Podobnie jak w odsłonie premierowej również w tej partii do zagrań w ataku Łukasz Kaczmarek dodał punktową zagrywkę, na tak grającą ZAKSĘ podopieczni trenera Fronckowiaka nie byli w stanie znaleźć sposobu (15:11). Przyjezdni szukali swoich szans, podejmując ryzyko w polu serwisowym, jednak kolejne autowe zagrania gości pogłębiały dystans. W tej partii dobra zmianę dał jeszcze Bartłomiej Kluth, dość szybko meldując się w polu rywali efektownym atakiem (17:12). Próbując ratować sytuację trener Fronckowiak przywołał jeszcze swoich podopiecznych do siebie. Pauza nie wybiła z rytmu naszego zespołu, regularnie na lewym skrzydle punktował Kamil Semeniuk i w końcówce prowadziliśmy już 19:14. Chwilowy zryw lubinian niewiele dał (19:17), kolejne ataki Bartka Klutha uspokoiły sytuację (22:19). Utrzymując ten rytm wygraliśmy równie pewnie co w partii premierowej, tym razem decydujący punkt na nasze konto zapisał Kamil Semeniuk (25:21).

Szukając swoich szans w tym meczu lubinianie przystąpili do ataku od początku trzeciego seta, zagrania Jimeneza sprzyjały gościom i dość niespodziewanie to lubinianie prowadzili w tej partii  8:5. Na zagrania przeciwnika odpowiadali Kluth z Depowskim, ekipie trenera Fronckowiaka przytrafiły się potknięcia i szybko wróciliśmy do gry na styku (9:10). Lubinianie zdołali jeszcze odzyskać tę zaliczkę, mimo znakomitych zagrań w ataku Kamila Semeniuka, seria przy zagrywkach Jakubiszaka (10:14) zmusiła naszego trenera do reakcji. Pauza wybiła z rytmu zagrywającego drużyny przyjezdnej. Czujni w obronie kędzierzynianie wyprowadzali kolejne kontrataki, a w tych nie do zatrzymania był Bartłomiej Kluth. Na środku siatki równie pewnym punktem był Krzysztof Rejno i systematycznie zmniejszaliśmy straty (14:17). Niestety przy zagraniach Jimeneza lubinianie utrzymywali przewagę, wygrywając 25:20 i przedłużając losy spotkania.

W kolejnej odsłonie nasz zespół nie ustrzegł się potknięć, przy falstarcie kędzierzynian dość szybko Nikola Grbić musiał interweniować (4:8).  Po wznowieniu rywalizacji swoje noty w ataku poprawił jeszcze Krzysztof Rejno, ZAKSA uaktywniła się w bloku  i dystans nieco się zmniejszył (7:9). Przy zmienności sytuacji jak w kalejdoskopie lubinianie poderwali się jeszcze do walki (9:12). Nasz zespół grał jednak cierpliwie i spokojnie, punktowy blok Kuby Kochanowskiego na Jimenezie i celny serwis naszego zespołu pozwoliły odzyskać kontakt punktowy (11:12), zmuszając do sięgnięcia po przerwę trenera Fronckowiaka. Przyjezdni odpowiedzieli nam serią zagrywek Ferensa i przy grze punkt za punkt ponownie w lepszej sytuacji byli Miedziowi (12:14). W kolejnych akcjach pewnie blok przeciwnika obijali Semeniuk ze Staszewskim (który zmienił w tym secie Depowskiego), czujnością w bloku imponował Kochanowski i w kluczowej fazie seta mieliśmy remis – po 19. Ten fragment meczu był najbardziej wyrównany (22:22), niestety podobnie jak trzeci set również ta odsłona padła łupem przyjezdnych (23:25).

Decydujący set to znakomity start naszego zespołu, przy serii zagrywek Mateusza Zawalskiego (2:0).  Na kolejne ataki Bartka Klutha odpowiadał Jimenez, jednak to kędzierzynianie utrzymywali prowadzenie (4:2). Podopieczni Marcelo Fronckowiaka nie zamierzali rezygnować i po punktowym bloku na Zawalskim, jeszcze przed zmianą stron boiska doprowadzili do wyrównania (7:7). Goście wyraźnie mieli ochotę na sprawienie niespodzianki w Kędzierzynie-Koźlu, zapał rywali ostudził nieco Bartłomiej Kluth (skutecznym atakiem z prawego skrzydła i równie dobrą zagrywką) – 10:9. Przy grze na styku nie brakowało emocji, niestety czujna gra gości w bloku sprawiła, że ZAKSA straciła zaliczkę w końcówce (11:13). To właśnie ten element siatkarskiego rzemiosła poprowadził gości do sukcesu (11:15).

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Cuprum Lubin 3:2
(25:20, 25:21, 20:25, 23:25, 11:15)