Dwudzieste zwycięstwo w tegorocznej PlusLidze zanotowali podopieczni Ferdinando de Girogiego. W meczu z GKS-em Katowice ZAKSA nie straciła nawet seta, chociaż waleczny beniaminek postawił twarde warunki, o czym świadczą końcówki partii rozstrzyganych na przewagi.
Mecz nie rozpoczął się po myśli naszego zespołu, mocny start siatkarzy beniaminka i czujna gra w bloku dość szybko zmusiły Ferdinando de Giorgiego do reakcji. Przy stanie 1:4 (po bloku na Bieńku) nasz szkoleniowiec zdecydował się przerwać grę. Po wznowieniu rywalizacji mistrz Polski przełamał rywali, sposób na dobrze ustawiony blok GKS-u znalazł Sam Deroo i ZAKSA przystąpiła do niwelowania dystansu (3:5). Celne zagrania na siatce przeplatały proste błędy własne, nieco rzadziej mylili się goście, co pozwalało im utrzymywać prowadzenie (6:9). W tej części meczu na ataki Sobańskiego odpowiadał Dawid Konarski, wciąż jednak o krok dalej byli zawodnicy Piotra Gruszki (7:10). Zagrywki Dawida Konarskiego i imponująca gra obronna ZAKSY pozwoliły naszej drużynie odzyskać kontakt punktowy (10:11). Cierpliwa gra opłaciła się i po ataku Dawida Konarskiego z kontry było już 13:13. Przyjezdni zdołali jeszcze raz odskoczyć ZAKSIE (14:16), aby po autowym ataku Butryna po chwili znów na tablicy wyników widniał remis. Mimo zmienności sytuacji i kolejnych zrywów przyjezdnych w końcówce lepiej spisywali się siatkarze mistrza Polski, po kolejny błędzie gości prowadząc 21:19. W decydującym momencie potknięć popełnianych w polu serwisowym nie ustrzegli się również nasi zawodnicy, na lewym skrzydle gorsze chwile miał Semeniuk i po autowym zagraniu naszego przyjmującego było 21:21. Od tego momentu utrzymywała się gra na styku, w końcówce ręki w ataku nie wstrzymywał Sam Deroo. Podobnie jak w pierwszym meczu naszego zespołu z GKS-em także tym razem odsłona premierowa rozstrzygała się po grze na przewagi. Przyjezdni mieli w górze nawet piłkę setową, jednak Dawid Konarski odebrał złudzenia rywalom (29:28). Kropkę nad „i” postawił Sam Deroo i ZAKSA wygrała po nerwowej końcówce – 30:28.
Zdecydowanie lepiej dla naszej drużyny rozpoczął się drugi set spotkania. Tym razem ZAKSA przystąpiła do ataku od pierwszych akcji, po stronie rywali zapunktował Kapelus, dotrzymując kroku mistrzom Polski (2:2). Skrzydłowy GKS-u jeszcze w początkowej fazie seta przekonał się o sile bloku ZAKSY. Przy grze na styku i wymianie ciosów na siatce żadna z drużyn nie była w stanie wypracować wyższej przewagi, wykorzystując nieco lepsze przyjęcie swoich kolegów Marco Falaschi uaktywnił jeszcze na środku Kalembkę. Odpowiedź naszego zespołu po raz kolejny była natychmiastowa (7:7). Gra punkt za punkt utrzymywała się na dłuższej przestrzeni seta. Po stronie ZAKSY regularnie punktował Sam Deroo, rywale mogli liczyć na Rafała Sobańskiego (13:13). Przy niezłym przyjęciu Benjamin Toniutti coraz częściej posyłał piłki do Łukasza Wiśniewskiego. Środkowy mistrza Polski do celnych ataków dodał jeszcze punktowy blok i ZAKSA wyszła na pierwsze nieco wyższe prowadzenie w tym fragmencie meczu (16:14). Piotr Gruszka zdecydował się na ratowanie sytuacji, sięgając po przerwę na żądanie. Siatkarze beniaminka ratowali się jeszcze plasami za blok, kolejne autowe zagrania GKS-u sprzyjały jednak budowaniu dystansu i w końcówce było już 19:17. Nie obyło się bez nerwowości, po bloku na Dawidzie Konarskim ekipa trenera Gruszki niebezpiecznie zbliżyła się do ZAKSY (21:20). Scenariusz z partii premierowej powtórzył się i przy stanie po 23 Ferdinando de Giorgi postanowił przerwać grę. Przy zmienności sytuacji nasz zespół w końcówce imponował czujnością w obronie, przełamując rywali na 27:26. Przy stanie 30:28, o zagrywce Benjamina Toniuttiego wszystko wskazywało, że set już się zakończy. Wideoweryfikacja na życzenie trenera Gruszki doprowadziła do zmiany decyzji i siatkarze obu ekip wznowili rywalizację. Punktowym serwisem po chwili zwycięstwo ZAKSIE zagwarantował Łukasz Wiśniewski (32:30).
Trzeci set zdecydowanie lepiej rozpoczął nasz zespół, prowadząc 2:0. sygnał do ataku, po stronie rywali dał Karol Butryn, kontrę wykorzystał jeszcze Kapelus i był już remis (2:2). Na punktowe ataki Deroo równie efektywnymi zagraniami odpowiadał Sobański. Szybciej do ataku przystąpili siatkarze mistrza Polski, szans na siatce nie marnował Dawid Konarski i ZAKSA rozpoczęła budowanie dystansu (7:5). Przyjezdni rezygnowali z walki, o czym świadczyły wyprowadzane kontrataki. Tym samym podopieczni Piotra Gruszki po raz kolejny udowodnili, że nie zamierzają nic ułatwiać naszej drużynie. Czujna gra w bloki i kontrataki GKS-u dały przyjezdnym minimalną zaliczkę – 11:12. Po raz kolejny w spotkaniu problemy przyjmującym gości sprawił serwis Łukasza Wiśniewskiego, nasz środkowy zaskakiwał przeciwników zmiennością serwisu, a sytuacyjne piłki na siatce wykorzystywał Patryk Czarnowski (15:14). Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie, i tak po kolejnym bloku to beniaminek mógł się pochwalić minimalną zaliczką. Konsekwentna gra na siatce pozwoliła podopiecznym Ferdinando de Giogiego odzyskać kontrolę nad rywalizacją i prowadzić w końcówce 19:18. Blok na Butrynie uspokoił nieco grę, dwupunktowa zaliczka nie utrzymała się jednak do końca i wzorem odsłon wcześniejszych GKS wrócił do gry (21:21, 22:23). Wydawać się mogło, że ataki Konarskiego i Semeniuka przybliżyły nasz zespół do wygranej (24:23), nadzieję katowiczanom przywrócił jednak Kapelus (24:25). Identycznie jak w pierwszym i drugim secie zwycięzcę miała wyłonić gra na przewagi (25:25, 27:27). Po raz kolejny wojnę nerwów lepiej przetrzymał nasz zespół, wygrywając po bloku Semeniuka -31:29.
MVP meczu – Dawid Konarski.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – GKS Katowice 3:0
(30:28, 32:30, 31:29)
Podziel się!