Superpuchar nie dla ZAKSY

Spotkanie o Superpuchar nie potoczyło się po myśli naszego zespołu. Po mocnym początku w wykonaniu ZAKSY i wygranej odsłonie premierowej kolejne partie należały do naszych rywali. Najbardziej wyrównana i emocjonująca była trzecia partia spotkania, rozstrzygana na przewagi.

Spotkanie pewnym atakiem po prostej otworzył Maurice Torres, chwilę później nasz zespół postraszył rywali blokiem i ZAKSA objęła dwupunktowe prowadzenie. Nie mniej czujni na siatce byli nasi rywale, szczęście w polu serwisowym sprzyjało Srećko Lisinacowi i od stanu po trzy gra rozpoczęła się od nowa. Przy wymianie ciosów w ataku regularnie punktował nasz atakujący. Pierwszą serię punktową zagwarantował ZAKSIE Sam Deroo, problemy z odbiorem serwisu naszego przyjmującego zmusiły Roberto Piazzę do sięgnięcia po pierwszą przerwę na żądanie (7:5). Cierpliwa gra na siatce i kolejne kontrataki pozwoliły mistrzom Polski podwyższyć tę zaliczkę (11:8). Skra podejmowała kolejne próby doprowadzenia do wyrównania, jednak przy dokładnym przyjęciu naszego zespołu i zagraniach duetu Bieniek/Wiśniewski ze środka rywale byli bezsilni. Na skrzydłach pewnie mijając blok rywali cenne punkty zdobywał Sam Deroo, również powrót do ustawienia z naszym przyjmującym w polu serwisowym po raz kolejny ustabilizował grę ZAKSY (16:13). Trener rywali musiał rotować składem, po efektownej kontrze w wykonaniu ZAKSY decydując się na przerwanie gry (17:13). W kluczowej części seta o sile naszego bloku przekonał się jeszcze Penczew, a punktowy serwis Łukasza Wiśniewskiego zwiększył prowadzenie do sześciu punktów (20:14). W tej części spotkania nikt, ani nic nie było w stanie zagrozić podopiecznym Andrei Gardiniego. W końcówce seta swoje noty poprawił jeszcze Torres i wygrywając 25:16 ZAKSA objęła prowadzenie w meczu.

_MG_0097

Kolejna partia rozpoczęła się od gry punkt za punkt, początkowo to ZAKSA była o krok dalej (5:4). Sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie i po celnym kontrataku 9:6 prowadzili nasi rywale. Kiedy dystans wzrósł do czterech oczek o przerwę poprosił Andrea Gardini. Pauza nie odwróciła sytuacji, czujna gra w obronie i pewność w kontrach, które kilkanaście minut wcześniej sprzyjały naszej drużynie, tym razem były po stronie rywali. Przez blok rywali przebijał się Sam Deroo, jednak również zagrania naszego skrzydłowego coraz częściej trafiały w ręce rywali i Skra prowadziła już 14:8. Dopiero ustawienie z Benjaminem Toniuttim w polu serwisowym pozwoliło naszej drużynie wrócić do gry. Po dłuższej wymianie zwieńczonej atakiem Rafała Buszka z drugiej linii oraz autowym zagraniu rywali obie ekipy dzieliły już tylko trzy oczka (11:14). Nie zatrzymało to gospodarzy i po asie serwisowym Bednorza było już 17:11. W końcówce seta zagrywki Torresa poprawiły nieco sytuację naszego zespołu (15:19), jednak wciąż to Skra była bliżej wygranej w tej części meczu. Pojedyncze skuteczne ataki naszych zawodników nie wystarczyły do odwrócenia losów seta, partię zakończył blok rywali na Samie Deroo (17:25).

Podobnie jak druga partia meczu trzeci set to gra punkt za punkt. Bełchatowianie popełniali kolejne błędy w polu serwisowym. Dwie kolejne dłuższe wymiany rozstrzygały się na korzyść miejscowych i dość szybko nasz zespół musiał odrabiać straty (3:5). Kiwka za blok w wykonaniu Torresa pozwoliła ZAKSIE odzyskać kontakt punktowy (6:7). W tej części meczu zdecydowanie bardziej widoczny był Sam Deroo i po chwili nasz zespół doprowadził do remisu po 8. Wideoweryfikacja na żądanie Roberto Piazzy doprowadziła do zmiany decyzji i wciąż o krok dalej byli miejscowi (10:12). Przy nieco dokładniejszym przyjęciu Benjamin Toniutti nie miał problemów z rozrzucaniem bloku rywali, nieźle w zagraniach z drugiej linii prezentował się Sam Deroo. Jednak to nie zagrania w ataku, a serwis Rafała Buszka przyniósł ważne punkty i długowyczekiwany remis (14:14), a po chwili prowadzenie ZAKSY 15:14. W tej części meczu żadna z ekip nie była w stanie wywalczyć wyższej przewagi, siła serwisu sprzyjała jednak mistrzom Polski. Po raz kolejny o swoich umiejętnościach, w tym elemencie, przypomniał rywalom Sam Deroo i nasz zespół prowadził 19:17. Na zwrot akcji nie trzeba było długo czekać, i przy stanie 19:19 gra rozpoczęła się od nowa. Wydawać się mogło, że tę presję lepiej przetrzymali nasi zawodnicy, po błędach rywali odzyskując kontrolę nad rywalizacją (21:19), aby kilka akcji później nasz trener musiał przerwać grę (21:22). To był dopiero początek emocji, zwycięzcę tej partii musiała wyłonić końcówka rozstrzygana na przewagi. Przy prawdziwej wymianie ciosów siatkarze obu ekip mieli w górze piłki setowe. Tę wojnę nerwów lepiej przetrzymali bełchatowianie, wygrywając na przewagi 35:33.

 _MG_0106

W czwartej partii gra na styku trwała krótko. Problemy z przyjęciem zagrywki Ebadipoura i brak kończącego ataku po naszej stronie siatki sprzyjały rywalom (7:11). W reakcji na poczynania swoich podopiecznych Andrea Gardini sięgał po kolejne zmiany, najpierw Maurice Torresa zmienił Sławomir Jungiewicz, następnie w miejsce Rafała Buszka na boisku pojawił się Rafał Szymura. Wciąż jednak w konfrontacji z atakami Lisinacia ze środka nasz zespół niewiele mógł zrobić (7:12). Nieco dłuższa przerwa, spowodowana wideoweryfikacją (rozstrzygniętą na korzyść naszego zespołu) uspokoiła nieco grę ZAKSY. Po wznowieniu rywalizacji celnym zagraniem z kontrataku popisał się Rafał Szymura i dystans między ekipami stopniał do trzech oczek. Kolejne ataki Wlazłego i serwis bełchatowian po raz kolejny postawiły mistrzów Polski w trudnej sytuacji. O przerwę poprosił jeszcze Andrea Gardini (10:16). Nie było to jeszcze ostatnie słowo naszego zespołu, swoje noty poprawiał jeszcze Jungiewicz, wciąż jednak celne ataki przeplatały proste błędy własne. Niezawodny na środku siatki był Łukasz Wiśniewski (16:19), wciąż jednak kontrolę nad setem mieli rywale. Mimo ambitnej walki ZAKSA nie była w stanie odwrócić losów seta (21:25).

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – PGE Skra Bełchatów 1:3

(25:16, 17:25, 33:35, 21:25)