Przegrywamy w Bełchatowie
PGE Skra Bełchatów
3:0
PGE Skra Bełchatów
2 maja 2018, 20:30
25:23 25:23 26:24

Pierwsze spotkanie finałowe PlusLigi nie ułożyło się po myśli naszego zespołu. Po trudnym spotkaniu w Bełchatowie musieliśmy uznać wyższość gospodarzy. Teraz rywalizacja przeniesie się do Kędzierzyna-Koźla.

Zgodnie z przewidywaniami już od pierwszych akcji meczu byliśmy świadkami wymiany siły w ataku. Rywalizację po bełchatowskiej stronie siatki celnym atakiem rozpoczął Bartosz Bednorz, skrzydłowemu Skry odpowiedział Maurice Torres. W kolejnych akcjach z blokiem naszego zespołu radził sobie Mariusz Wlazły, ręce bełchatowian obijał Sam Deroo. Belg do punktowych zagrań ze skrzydeł dodał ataki z szóstej strefy (7:7). Nie brakowało też ryzyka podejmowanego w polu serwisowym, szybciej przyniosło ono efekty gospodarzom, jednak waleczni kędzierzynianie nie odpuszczali i na dłuższej przestrzeni partii utrzymywała się gra na styku (10:10). Pierwszą serię punktową zawdzięczaliśmy serwisom Sama Deroo i po części zerwanym atakom rywali, i tak przy stanie 13:11 Roberto Piazza zdecydował się przerwać grę. Pauza podziałała na miejscowych zbawiennie, zagranie Ebadipoura ponownie wyrównało stan. Kiedy po zagrywce punktowej reprezentanta Iranu Skra zdobyła minimalną zaliczkę (17:16) zareagował Andrea Gardini. Po przerwie skrzydłowy rywali pomylił się w araku i wszystko wskazywało, że wracamy do gry na styku. As serwisowy Mariusza Wlazłego pozwolił rywalom odskoczyć na dwa oczka (21:19). Mistrzowie Polski w kluczowej części seta wyrównali stan na 22:22. Niestety blok na Rafale Buszku i kontra zwieńczona zagraniem Lisinaca zakończyły ten fragment meczu (25:23).

IMG_0178

Odsłona druga, to podobnie jak początki partii premierowej, gra na styku. Celne zagrania Rafała Buszka przeplatały błędy własne, jednak również bełchatowianie popełniali błędy i na dłuższej przestrzeni seta żadna z drużyn nie była w stanie wypracować wyższej przewagi. W ekipie gości punktował Lisinac, my mogliśmy liczyć na Torresa (7:7). Dopiero serwisy Rafała Buszka pozwoliły naszej drużynie wyjść na prowadzenie, najpierw z zagrywką naszego przyjmującego nie poradził sobie Ebadipour, następnie w kontrze zapunktował Deroo i prowadziliśmy 11:9. Nie można było mówić o bezpiecznej przewadze, tym bardziej, że po ataku Kłosa i szczęśliwym zagraniu Bednorza wróciliśmy do gry na styku (11:11). Bełchatowianie celne zagrania na siatce przeplatali prostymi błędami własnymi, pomyłek nie ustrzegł się nawet Mariusz Wlazły. Wykorzystując potknięcia rywali podopieczni Andrei Gardiniego odzyskiwali zaliczkę punktową (11:13). Nieźle z blokiem rywali radził sobie Deroo i wydawać się mogło, że mistrzowie Polski kontrolują sytuację. W tej części meczu coraz lepiej prezentował się blok bełchatowian. Intencje Benjamina Toniuttigo odczytywał Srecko Lisinac i nawet Maurice Torres musiał uznać wyższość bloku siatkarzy Skry (16:15). Andrea Gardini sięgał po przerwę na żądanie, po wznowieniu rywalizacji wróciliśmy do gry punkt za punkt, swoje noty systematycznie poprawiał Sam Deroo (16:17). Podobnie jak w pierwszym secie w końcówce partii zagrywką punktował Mariusz Wlazły, stawiając nasz zespół w trudnej sytuacji. ZAKSA walczyła do ostatnich piłek, w końcówce seta na placu gry pojawił się jeszcze Rafał Szymura. Ataki Szymury i Deroo zasiały nieco niepewności w szeregach rywali, a po zagraniu Torresa było już po 22. Czujność Roberto Piazzy przy proszeniu o wideoweryfikację i pewna gra w bloku pozwoliły Skrze wygrać 25:23.

IMG_0401

W trzeciej partii po naszej stronie siatki pozostał, wprowadzony w drugim secie, Rafał Szymura. Pierwsze akcje tego seta nie sprzyjały naszej drużynie. Błędy własne ZAKSY i skuteczność na siatce Wlazłego dały miejscowym trzypunktową zaliczkę. As bełchatowian nadział się jeszcze na nasz blok i mimo że po chwili odpowiedział asem serwisowym ZAKSA przystąpiła do odrabiania strat. Zagrania Deroo i Szymury zrobiły woje (6:6). Mistrzowie Polski przetrzymali napór ze strony rywali, zdecydowani bardziej widoczna była gra naszego zespołu w bloku. I tak przystanie 8:10 Roberto Piazza zdecydował się przerwać grę. Przy dobrych zagrywkach Torresa Włoch na poprawę przyjęcia desygnował do gry Penczewa, jednak na niewiele się to zdało. Po kolejnym celnym ataku Szymury było już 12:9. Niestety ta przewaga nie utrzymała się zbyt długo, sygnał do ataku dał swoim kolegom Mariusz Wlazły (12:13). Atakujący bełchatowian w ataku mógł liczyć na wsparcie Ebadipoura i systematyczne odrabianie strat przyniosło miejscowym oczekiwane rezultaty (17:17). Podobnie jak we wcześniejszych fragmentach spotkania zapowiadała się emocjonująca końcówka. Próbując uspokoić grę nasz trener przywołał jeszcze swoich podopiecznych do siebie. Zagrania Szymury przynosiły rezultaty do czasu, w kluczowej części seta nasz młody przyjmujący nie ustrzegł się błędów, bełchatowski blok złapał również Maurice’a Torresa i zaczęło robić się niebezpiecznie (21:18). Nadzieję przywrócił nam jeszcze Mateusz Bieniek, punktując zagrywką (22:21). Mimo trudnej sytuacji, wykorzystując potknięcia rywali ZAKSA doprowadziła do gry na styku (2:2), niestety blok Czarnowskiego na Deroo zakończył te partię (26:24) i całe spotkanie.

MVP meczu- Mariusz Wlazły

PGE Skra Bełchatów -ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0

(25:23, 25:23, 26:24)